Kardynał Bellarmin

Podnosząc szklanicę Montepulciano di Abruzzo warto wspomnieć o urodzonej w tej miejscowości  na południu Toskanii postaci, członku Towarzystwa Jezusowego, Doktorze Kościoła, świętym Robercie Bellarminie. Jego pradziad Michał Anioł Tarugi był kanclerzem Republiki Florenckiej. Jego wujem był Marcello Cervini – pobożny biskup Nicastro i kardynał, legat na Soborze Trydenckim, który kilkanaście lat po urodzeniu Bellarmina miał zostać papieżem jako papa Marcellus. Na jego to cześć, po krótkim, trzytygodniowym pontyfikacie (1555), Giovanni Pierluigi da Palestrina skomponował słynną Mszę śpiewaną podczas koronacji kolejnych papieży. Jego siostra Cyntia została w roku 1538 wydana za syna Marii Bellarmine Vincenza (Wincentego). 4 października 1542 roku przyszedł na świat ich trzeci syn, którego ojcem chrzestnym został przyjaciel rodziny – pochodzący z Florencji kardynał Robert Pucci, toteż dziecko otrzymało imię Robert oraz imię Franciszek albowiem urodziło się we wspomnienie świętego Franciszka z Asyżu. Asyż leżał na południowy wschód, w Umbrii, dzielącej Montepulciano od rzymskiego Lacjum. Trzecie, rzymskie imię – Romulus otrzymał po wuju. Rodzice Roberta, którzy dochowali się dwanaściorga dzieci, nie byli zamożni, Wincenty był gonfalonierem czyli chorążym milicji miejskiej w Montepulciano. Jak podaje biograf Roberta Bellarmina o. Jakub Brodrick SJ w dwutomowym życiorysie naszego bohatera – w roku 1556 Vincenzo skarżył się swemu powinowatemu na czasy i wydatki, licząc jedynie na pomoc Bożą. Matka wychowywała dzieci do nabożnego słuchania Mszy, modlitwa przed Najświętszym Sakramentem, szczerej Spowiedzi i innych praktyk pobożności (por. Autobiografia). Jak wspominał sam Bellarmin po wielu latach sama oddawała się modlitwie, kontemplacji, postom i udzielaniu jałmużny. Mały Robert lubił naśladować księży, udając w domu że odprawia Mszę. Pewnego razu Montepulciano odwiedził z pasterską wizytą jego wuj, kardynał Marceli Cervini. Jak wspominał kilkadziesiąt lat później kard. Bellarmin – cały dzień dzwoniły dzwony pałaców i kościoła, zaś wieczorem puszczano fajerwerki, palono pochodnie i strzelano z dział. W roku 1547 do miasteczka na wzgórzu przybył pierwszy jezuita o. Paschasiusz Broet, Francuz, którego Ignacy Loyola zapoznał w Paryżu, misjonarz w Irlandii (w której panował lubieżny schizmatyk Henryk VIII angielski, mordujący katolików) i we Włoszech, spowiednik kard. Cerviniego. Przybył razem z ćwiczeniami duchownymi św. Ignacego Loyoli. Zachęcał m.in. do częstszego przyjmowania Komunii św. i wywarł znaczny wpływ na duchowość Cyntii Bellarmine i jej krewnych. Jak pisał Bellarmin w swojej Autobiografii: „tak czciła i szanowała tego człowieka, że od tej pory na zawsze ukochała Towarzystwo [Jezusowe] i zapragnęła by wszyscy jej synowie (…) do niego wstąpili.”

W wieku ośmiu lat mały Robert rozpoczął naukę łaciny w miejscowej szkole. Interesował się w młodości między innymi astronomią i medycyną (chciał zostać lekarzem), pisał wiersze. Lubił obserwować gwiazdy i księżyc, którego fazy, jak napisał potem we Wstąpieniu rozumu ku Bogu (De Ascensione Mentis in Deum, cap. V), przypominały mu oddziaływanie Boga na dusze ludzkie „raz rozświecając je złotymi promieniami pocieszenia, raz w sporym zaćmieniu, pozostawiając je w najgłębszej ciemności (…) Jedynie w Niebie jest On luce perpetua jak słońce”.  Był delikatnego zdrowia i często zapadał na przeziębienia i inne choroby. Gdy w kwietniu 1555 roku brat matki Roberta został wybrany na papieża uwaga miasteczka skupiła się na rodzinie, jednakże Marceli II wkrótce zmarł. Jesienią roku 1557, po kilkuletnich prośbach władz Montepulciano, w miasteczku otwarli swą szkołę jezuici i Robert zaczął pobierać w niej nauki. W roku 1558 młody Robert postanowił zostać jezuitów i miejscowy o. Gambaro rekomendował go o. Lainezowi. Tymczasem wuj Roberta Alessandro zgodził się ufundować mu studia medyczne na Uniwerystecie w Padwie. Jak zapisał potem kard. Bellarmin w swej autobiografii postanowił wtedy kierować się tym co przyniesie prawdziwy pokój jego duszy i „szukać porządku, w którym niebezpieczeństwo światowej kariery nie będzie istniało by niepokoić jego duszę”. Pokrewną duszę znalazł Robert w swoim kuzynie i przyjacielu Riccardo Cervinim, synu szwarga Vincenza – Alessandra (który był bratem Cyntii i poślubił nadto siostrę Vincenza Girolamę). Młody Ryszard również pragnął zostać jezuitą. Sprzymierzeńca znalazł również w rektorze szkoły w Montepulciano, który zaoferował się przedstawić ojcu Roberta pragnienie młodzieńca. W odpowiedzi Vincenzo zakazał Robertowi pojawiać się w kościele jezuitów a jego plany nazwał kaprysem. Wreszcie po kilku miesiącach, widząc smutek syna, poddał się i napisał wraz ze szwagrem Aleksandrem, ojcem Riccarda, list do generała jezuitów, zgadzając się na jego wstąpienie do zakonu, ale prosząc o przesunięcie przyjęcia o rok aby wybadać czy jego powołanie jest prawdziwe. Jeżeli był w tym wszystkim “nepotyzm” – Robert był siostrzeńcem papieża Marcellego a Riccardo jego bratankiem, był to nepotyzm szczególnego rodzaju – z uwagi na szacunek do zmarłego w opinii świątobliwości papieża.

Tymczasem Alessandro Cervini zaoferował Robertowi zamieszkanie w danym eremie kamedułów w Il Vivo (czerwiec 1560), gdzie mógł przebywać z przyjaciółmi na modlitwie i nauce. Zmarły kardynał Cervini – papa Marcellus wybudował tam kościół aby służył miejscowej ludności. O. Gambaro zanotował że Robert głosił naukę ludziom w Vivo ku ogólnemu zadowoleniu. Roberta odwiedzał również ojciec, który próbował mu nadal wyperswadować jego zamierzenia, proponując tym razem by został dominikaninem, gdyż łatwiej w ten sposób mógłby zrobić kościelną karierę. Robert odpowiadał że jeśliby tego pragnął, udałby się do Kurii Rzymskiej a nie do zgromadzenia zakonnego. Jak wiemy, paradoksalnie, miał potem zostać Księciem Kościoła.

Nic nie mogło zmienić postanowienia Roberta – we wrześniu 1560 wrócił do Montepulciano i wraz z kuzynem Riccardem zaczął przygotowywać się do wyjazdu do Rzymu. 19 września stawił się przed generałem jezuitów o. Lainezem. W październiku został przyjęty na naukę do kolegium rzymskiego jezuitów. Podczas studiów obejmujących, jak sam pisze, logikę i filozofię młody Bellarmin ze szczególnym przywiązaniem czytał „O Naśladowaniu Chrystusa” Tomasza a Kempis. Podczas trzech latach studiów w klimacie Rzymu, jak sam wskazuje w Autobiografii, chorował jego stan zdrowia pogorszył się na tyle, że postanowiono go wysłać jako wykładowcę nauk humanistycznych do Florencji (1563). Zmiana powietrza i zawierzenie Bogu (jak podaje jedna z relacji modlił się wówczas słowami: Nie chcę umierać teraz, gdyż pragnę dla Ciebie pracować, Panie) pomogły mu. 7 listopada 1563 na zaproszenie wygłosił naukę o pochwale wiedzy chrześcijańskiej z ambony miejscowej katedry, uzyskując taki posłuch, że odtąd zapraszano go by wygłaszał nauki, m.in. w jezuickim kościółku San Giovannino.

Jesienią roku 1564 miejscowy jezuita o. Marek poprosił Roberta by towarzyszył mu w misji w dolinie rzeki Arno. Przez Vallmbrosę dotarli do Camaldoli, gdzie miejscowy przeor poprosił młodego Roberta wygłosił katechezę dla jego wspólnoty. Na wschód od Florencji, w Apeninach znajduje się mające nieco ponad 1280 metrów n.p.m. wzniesienie La Verna (łac. Alverna), gdzie ongiś św. Franciszek z Asyżu otrzymał swoje stygmaty. Tam też udał się Robert z o. Markiem. We Florencji pozostał rok a potem przeniesiono go na prośbę księcia Emmanuela Sabaudzkiego do kolegium Mondovi w Piemoncie, na południe od Turynu, gdzie dotarł jesienią roku 1564. Tu zaprzyjaźnił się z miejscowym prowincjałem o. Franciszkiem Adorno, doradcą biskupa Mediolanu św. Karola Boromeusza. O. Adorno poradził mu by niezwłocznie podjął studia teologiczne w Padwie by mógł wreszcie zostać kapłanem. Jak odnotowuje Bellarmin w swojej Autobiografii podczas pobytu w Mondovi miało miejsce zabawne zdarzenie. Kiedyś towarzyszył ojcu rektorowi miejscowego kolegium jezuickiego przy wizycie u przeora dominikanów, który poczęstował gościa napitkiem i  żartobliwie zauważył że jego młody współbrat zapewnie chętnie by się napił. Następnego dnia ów przeor przybył do kolegium po kaznodzieję, którego polecił mu rektor i zastał Bellarmina wykonującego funkcję odźwiernego. Poprosił go by zawołał kaznodzieję, lecz ten odpowiedział że kaznodzieja nie może przyjść, lecz wiernie mu przekaże wiadomość od przeora. Na co przeor zażądał by natychmiast przyprowadzono kaznodzieję lub zaprowadzono go do niego. Bellarmin znów zaoponował wreszcie wyznał że to on jest kaznodzieją, na co przeor zdumiony przeprosił za swój wczorajszy żart i poprosił o wygłoszenie kazań na Boże Narodzenie, co też Bellarmin uczynił.

W Padwie Bellarmin studiował Świętą Teologię i głosił nauki w miejscowym jezuickim kościele. W lutym roku 1568 zaproszono go by wygłosił w okresie karnawału czyli przedpościa nauki w Wenecji. Zetknięcie z miejscowym hedonizmem karnawału miało ten skutek, że, jak pisze w Autobiografii , w swoich naukach wywodził „przeciw tańcom i innym szaleństwom owego czasu”. W maju zaproszono go by wygłosił nauki w Genui, gdzie jak przyznaje do niedzielnego kazania „zaczerpnął niemal cały wywód od św. Bazylego (…) albowiem wiedział, że w tamtejszym audytorium niewielu zorientuje się w kradzieży od św. Bazylego”.

Jesienią 1568 roku polecono mu żeby udał się do Niderlandów, do Louvain aby ukończył studia teologiczne i głosił kazania po łacinie. Jak pisze w Autobiografii, ojcowie z Padwy próbowali go zatrzymać, w liście do o. generała powołując się na jego stan zdrowia, jednak sam oddał się do dyspozycji o. Franciszka Borgiasza. Wyruszył dopiero wiosną 1569 roku, w maju. W Mediolanie dołączyli do niego towarzysze, m.in. o. Giacomo Flandro i późniejszy kardynał Wilhelm Allen również podróżujący do Louvain. Z uwagi na zagrożenie ze strony protestantów, którzy szczególnie nienawidzili jezuitów, w tym oddziałów księcia Dwóch Mostów, podróżowali w przebraniu. Pod koniec miesiąca dotarli bez przeszkód do Louvain. Tu następuje w Autobiografii Bellarmina znamienna wzmianka: „kiedy dotarł do kolegium powiedział: przysyła mnie Ojciec Generał abym pozostał tu dwa lata, lecz będę tu lat siedem”. I tak się stało. Dzięki jakiemu duchowi to powiedział nie wiem, jedynie to że przyszło mu to do głowy”.

W każdym razie, w Louvain, na pograniczu Christianitatis z ziemiami oderwanymi poprzez rewolucję Ludra i Kalwina, znalazł się w ogniu polemiki z propagandą protestancką. Dwa lata wcześniej w Niderlandach wybuchł bunt protestancki, którego ośrodkiem stała się m.in. Antwerpia. Jak pisze W. T. Walsh w swojej biografii Filipa II hiszpańskiego:

„Strategia wrogów świata chrześcijańskiego przedziwnie przypominała tę zastosowaną przez wcześniejszych hugenotów i późniejszych komunistów, przynosząc podobne rezultaty. Brat Lorenzo Villavicencio, kaznodzieja królewskiej kaplicy, którego Filip wysłał do Flandrii jako obserwatora, napisał do niego że: “Twórcy Ligi, widząc, że sprawy nie układały się zgodnie z ich roszczeniami i pragnieniami, postanowili przyjąć inny kierunek aby podburzyć lud przeciw Waszej Królewskiej Mości w następujący sposób: wybrali trzydzieści osób spośród Ligi, których posłali, niektórych do Antwerpii, innych do Malines, kolejnych do Gandawy i najludniejszych miejsc, aby wraz z przyjaciółmi oraz służbą siadali, jedli i pili w miejscach publicznych, rozmawiając o Inkwizycji Hiszpańskiej, którą Wasza Królewska Mość pragnął im narzucić.”

“Opowiadali że Wasza Królewska Mość zamierzał skonfiskować ich majątki, palić ludzi lub nakładać im sambenita, wymyślili całą paletę okrucieństw hiszpańskiej Inkwizycji oraz tysiąc innych zdradzieckich występków oraz niegodziwości własnej wyobraźni aby podburzyć lud przeciw Waszej Królewskiej Mości. Dzieło to nie pozostało bez skutków.” Następnie wysłali kilku komisarzy do Genewy aby poprosić o flamandzkich, niemieckich i francuskich kaznodziejów, których obiecali opłacać i strzec. Komisarze udali się do zamku admirała Coligny’ego w Chatillon, gdzie admirał i jego bracia przyjęli ich, wysyłając do Genewy z listami do tamtejszego dyktatora, Teodora Bezy. Ów wyróżniający się mason nie tylko spełnił ich życzenie jeśli chodzi o kaznodziejów, lecz wezwał ich “do zabijania i grabienia wszystkich papistów oraz obiecał że osobiście przyjedzie by się z nimi zobaczyć” oraz, jak zakończył brat Lorenzo, “dotrzymał słowa, gdyż niedawno sam go widziałem we Flandrii.” (…)15 sierpnia, w czasie gdy katolicy z Antwerpii znajdowali się na nieszporach, śpiewając Salve Regina na cześć Wniebowzięcia Matki Bożej, grupa kalwinistów wdarła się do kościoła ze śpiewem jakiś genewskich psalmów, najwyraźniej stanowiących sygnał do ataku. Intruzi zaczęli niszczyć jeden z najbardziej kosztownych i najpiękniejszych kościołów w Europie, rozpoczynając od słynnej figury Najświętszej Panny, którą w poprzednią niedzielę niesiono w uroczystej procesji. Szybko i metodycznie udali się do innych kościołów, konwentów i klasztorów, plądrując jeden po drugim, podczas gdy księża i zakonnice uciekali, ratując swe życie, aż w końcu, do trzeciej nad ranem, spustoszyli 25 z trzydziestu kościołów. Nic co było piękne lub święte nie zostało oszczędzone. Z niebywałą dokładnością, w ciągu krótkich dziewięciu godzin, wandale zniszczyli kościelne i artystyczne skarby wielkiego miasta. (…) Owo bestialstwo było dziełem małej, dobrze zorganizowanej grupy, (…) główny jego motyw stanowiła chłodna, nieubłagana nienawiść, nie tylko wobec księży, lecz wobec Chrystusa i Jego Matki. Po rozbiciu figury Madonny, przebijali mieczami wizerunki i obrazy Chrystusa, Matki Bożej i świętych. Odrąbywali siekierami głowy posągom swego Zbawiciela. A to wszystko “w sposób tak wielce zgodny i zaplanowany jeśli chodzi o ich świętokradztwo, że pomyślałbyś iż każdy miał przypisane określone zadanie.” Podobnie jak w zbliżonych scenach podczas rewolucji francuskiej, ulicznice odegrały swoją uzgodnioną rolę. “Same nierządnice, zwyczajowe uzupełnienie złodziei i pijaków, wziąwszy z ołtarzy i zakrystii świece woskowe, przyświecały nimi pracującym mężczyznom.” Mężczyźni rzucili się ku ołtarzom, zwalili święte naczynia, oszpecili ściany, rozbili ramy obrazów, witraże i organy, przystawili drabiny do wielkich posągów i zepchnęli je na dół. We wszystkich wypadków tego rodzaju zwyczajowym wyjaśnieniem jakie się podnosi jest to że ikonoklaści sprzeciwiali się głównie katolickiemu kultowi wizerunków. Jednakże, jeden osobliwy incydent rzuca nieco światła na powyższe. Starożytny i bardzo duży krucyfiks, z dwoma łotrami wiszącymi po obu stronach Chrystusa został ściągnięty w dół sznurami i porąbany na kawałki, lecz postacie obu łotrów pozostawiono nietknięte ze straszliwą pustką między nimi, podczas gdy reformatorzy napełnili kielichy w zakrystii winem mszalnym i pili na pośmiewisko. (…)Jak gdyby na uzgodniony znak, podobne okropieństwa wydarzyły się we wszystkich zakątkach Niderlandów, w których aktywnie działali kalwiniści i anabaptyści. W ciągu trzech, czterech dni zniszczono 400 katolickich kościołów. Donoszono o zwyczajowych profanacjach. Tabernakula otwarto, Hostie wyrzucono na ziemie i deptano, kości świętych wleczono w kurzu, zakonnice i księży chłostano lub przepędzano. Wszystko to wyglądało na starannie zaplanowane działanie.” Jak podejrzewano w Madrycie za tumultem stał Wilhelm Orański i jego brat hrabia Ludwik z Nassau. Jak donosiła z Flandrii we wrześniu 1566 księżna Małgorzata Parmeńska protestanci w Niderlandach liczyli na zbrojną pomoc protestantów niemieckich. Jeśli chodzi o finanse, jak pisze Walsh, buntownicy mogli liczyć na pomoc kupców z Antwerpii a sam „Wilhelm był zadłużony u owego międzynarodowego bankiera żydowskiego – Józefa Miquesa czy też Mendesa, który opuścił Niderlandy kilka lat wcześniej aby udać się do Turcji i tam przyjął ów tytuł, który ongiś nosił Annasz – Nasiego czyli Księcia żydowskiego (…) Według żydowskiej relacji, “w roku 1566 Nasi zachęcił protestancką radę Antwerpii by przeciwstawiła się katolickiemu królowi Hiszpanii”, obiecując im pomoc nowego sułtana. W rezultacie powyższego “Wilhelm Orański przesłał mu poufną wiadomość, prosząc go, wobec planowanej przez Holendrów rebelii, aby naciskał na sułtana, żeby wypowiedział wojnę Hiszpanii, tak by ta została zmuszona do wycofania swych żołnierzy z Niderlandów.” W odpowiedzi Filip II wysłał do Niderlandów księcia Alby razem z wojskiem. To iż Robert Bellarmin mógł w ogóle dotrzeć do Louvain zawdzięczał kampanii 1568 księcia Alby, który pobił siły zebrane przez Ludwika z Nassau.

Św. Agnieszka z Montepulciano

Z uwagi na jego sławę jako kaznodziei powierzono mu i tu głoszenie nauk, które rozpoczął w dzień świętego Jakuba Apostoła (25 lipca). Jak wynika z Autobiografii tęskno mu było do kapłaństwa – nie posiadał żadnych święceń i nie mógł przy głoszeniu kazań nosić stuły co uznawano za rzecz niesłychaną. Postanowiono temu zaradzić – po pierwszym kazaniu w Louvain miejscowy prowincjał w liście do generała zakonu o. Franciszka Borgiasza zasugerował by nie odkładać święceń Roberta. W dzień Objawienia Pańskiego Roku Pańskiego 1570 Robert Bellarmin złożył w kaplicy kolegium jezuickiego w Louvain śluby zakonne a na Suche Dni Wielkiego Postu 1570 wysłano go do Liege, gdzie otrzymał tonsurę, niższe święcenia duchowne i święcenia subdiakonatu. Następnie wyruszył do Gandawy, gdzie w sobotę poprzedzającą I Niedzielę Męki Pańskiej (tzw. Sobotę Sitientes) otrzymał z rąk Biskupa Gandawy Korneliusza Jansena (nie mylić z twórcą jansenizmu żyjącym kilkadziesiąt lat później) święcenia diakonatu. Tenże, w Wielką Sobotę, 19 marca udzielił mu święceń kapłańskich i w oktawę Wielkanocy odprawił w Louvain uroczystą Mszę prymicyjną z asystą diakona i subdiakona (wszystko to Bellarmin opisuje w swojej Autobiografii). Jak zanotował miejscowy prowincjał w roku 1570, jego kazania przyciągały tysiące słuchaczy. Późniejszy o. Tomasz Sailly, studiujący wówczas w Lovanium, pisał że Bellarmin „głosił w taki sposób że wydawał się wielu aniołem na ambonie i z taką siłą perswazji że zawsze skłaniał 6-7 a czasem nawet 15 żaków by porzucili marności tego świata (…) To wówczas przewidział ruinę, która miała nadejść na Belgię”. W tym samym roku, na jesieni został mianowany jako pierwszy jezuita wykładowcą teologii scholastycznej na uniwersytecie w Louvain. W tym też okresie Bellarmin nauczył się języka hebrajskiego i sporządził jego gramatykę. Rok 1570 przyniósł też potępienie przez Papieża św. Piusa V tez miejscowego teologa Michała Baiusa, rozpoczynając kontrowersję, która miała odegrać pewną rolę w życiu samego o. Bellarmina.

Z kolejnych lat pobytu w Louvain kard. Bellarmin odnotował w swojej Autobiografii i takie zdarzenie: „kiedy szedł wygłosić kazanie pewnego dnia (albowiem kolegium było dość daleko od kościoła św. Michała, gdzie wygłaszał kazanie) pewien ważny człowiek dołączył do niego, ale nie poznał, że jest kaznodzieją, gdyż był niskiej postawy i zawsze wydawał się wysoki na ambonie z powodu stołka, na który stawał. A rozeszła się po miasteczku fama, że wielki młodzieniec z Italii przybył by wygłaszać kazania po łacinie, zaczął zatem zadawać wiele pytań czy zna kaznodzieję, dlaczego ów przybył i gdzie studiował, jednocześnie chwaląc go bardziej niż zasługiwał a kiedy N. [Bellarmin] odpowiadał tak aby nie ujawnić kim jest człowiek ten powiedział: idziesz zbyt wolno i przepraszam, ale muszę pobiec i znaleźć sobie miejsce. N. odpowiedział: Czyń jak ci się podoba, albowiem dla mnie miejsce się znajdzie.” Jak wskazywał dalej szczególne poruszenie w duszach ku pokucie wywołały jego kazania w Dzień Zaduszny i Niedzielę w Okrawie Bożego Ciała.

Jako wykładowca i kaznodzieja wielką uwagę przykładał do Najświętszej Ofiary Mszy. W naukach (Concio V, Concio IX) mówił m.in.: „Sprawując straszliwą tajemnicę Mszy, kapłan wie dobrze że znajduje się w Świętym Świętych, otoczony chórami adorujących aniołów, drżących z podziwem. Pomyślcie zatem, jak godną ubolewania sprawą jest oglądanie jak jest sprawowana w sposób zimny i niestaranny, i w takim pośpiechu jakby kapłan uważał że banda rabusiów go śledzi. Głosimy wszyscy  światu że w Sakramencie Ołtarza jest obecny sam Chrystus a mimo to niektórzy z nas działają, gdy mamy Go w swoich dłoniach, jakby to nie było to w co wierzymy, albo jakbyśmy trzymali  boga z metalu lub kamienia, który nie jest w stanie słyszeć, widzieć ani czuć”. „Jestem w stanie tolerować wiele innych nadużyć, o których tu nie wspomnę, gdyby tylko korporały i puryfikaterze były utrzymywane w czystości i proszę, i błagam wszystkich dobrych kapłanów, gorliwych jeśli chodzi o cześć Naszego Pana, by napominali i karali surowo gardzących Jego Boskim Majestatem”.

Jednocześnie ks. Robert Bellarmine charakteryzował się w swoich kazaniach pogodnością i poczuciem humoru. I tak np. (Concio II, o I  Niedzieli Adwentu) mówił: „Kiedy chcemy kogoś wyciągnąć z łoża najpierw krzyczymy mu do ucha: wstawaj, leniuchu, słońce już wysoko na niebie. Jeśli jednakże nasz śpioch należy do tego licznego grona, które niewiele obchodzą poczynania słońca i nie obchodziłoby ich gdyby nie wstało, byleby tylko mogli chrapać dalej spokojnie do południa, jeśli mamy do czynienia z taką osobą, próbujemy innego, bardziej skutecznego argumentu: Wstawaj! – mówimy – Wielka i ważna sprawa czeka na dole. Śniadanie gotowe. I tak też święty Paweł najpierw wzywa Rzymian aby wstawali bo noc minęła i dzień jest u progu, lecz, będąc człowiekiem roztropnym, podaje również inny motyw to jest że wielką ucztę przygotowuje Nasz Pan dla nas w Niebie.”

Podczas sybaryckiego karnawału, gdy Kościół proponował ludziom czas Przedpościa, na Niedzielę Pięćdziesiątnicy (Concio XX), poruszywszy temat „głupstwa Krzyża”, tak mówił z kolei: „zostało jeszcze pół godziny i jak je zapełnimy? O ile się nie mylę, chcielibyście usłyszeć coś o wielkim święcie zwanym Karnawałem, które jest teraz w pełni. Po pierwsze, przykro mi, ale brak wzmianki o tym święcie w Brewiarzu, choć wszędzie jest zachowywane z wielkim nabożeństwem. Zaiste, jest to najbardziej świętowane i uroczyste ze świąt, Duplex Primae Classis, które nie może zostać przeniesione z jakiegokolwiek powodu. (…) Zatem powiem wam o tym wielkim święcie zwanym Karnawałem. (…) Wspaniali ludzie ci biesiadnicy. Wydaje się że nie muszą w ogóle spać jak zwykli ludzie. Zamiast tego tańczą. Całą noc biegają po mieście, krzycząc i weseląc się a choć ich biedne głowy są wystawione na deszcz i wiatr, zdają się nie cierpieć od nich szkody. Jednak zasugeruj jednemu z nich jedną godzinę modlitwy, albo poproś by poszedł po zmierzchu z jakimś dziełem miłosierdzia a zobaczysz co się stanie. Twarda głowa, która tak mężnie wytrzymywała surowość północnej pory od razu zaczyna boleć a następnego dnia nieszczęśnik nie jest w stanie wstać przed południem. I znów, wszystkie książki medyczne mówią nam że wstrzemięźliwość w diecie jest najkorzystniejsza dla zdrowia a mimo to nasz karnawałowy przyjaciel nigdy nie pości, ponieważ mówi że rozbolałaby go z pewnością głowa, gdyby to uczynił. Wydaje się nie zważać na bóle pochodzące z obżarstwa. Inni ludzie patrzą na pijaństwo jako na poważny i godny wzgardy grzech, lecz w jego oczach prawdziwym grzechem jest mieszanie wody z winem (…)Kiedy nadchodzi wielka i święta godzina wieczerzy zawsze znajduje kilka pokrewnych dusz aby dotrzymały mu towarzystwa. A ich mowy stołowe? Cóż, nie nazwiemy ich monastycznymi poza tym że dotyczą głównie mnichów i kapłanów.”

W innej nauce dotyczącej odprawiania Mszy i Liturgii Godzin tak mówił: „Cóż jeśli chodzi o czas samej Mszy? Czy nie wydaje się wielu niemal jak wieczność? Często słyszę jak krytykuje się publicznie profesorów z powodu zbyt długich lekcji, lecz jeszcze częściej słyszę jak upomina się kapłanów z powodu zbytniej szybkości jeśli chodzi o ich lekcje. (…) Jak często my, kapłani czytamy naszą Liturgię Godzin mechanicznie, jak chłopcy recytujący wyuczoną na pamięć lekcję, podczas gdy powinna być odmawiana jako modlitwa lub hymn chwały Boga.” W późniejszym okresie rzymskim tak skomentował w swoich Kontrowersjach protestancki atak przy użyciu rzekomego listu św. Cypriana z Kartaginy do papieża Korneliusza, którego adresatem był w rzeczywistości biskup z Afryki – Cecyliusz: „być może ci panowie z Magdeburga zbyt długo siedzieli nad swymi kubkami przed analizą tego cytatu, tak iż, mając rozbiegany wzrok, wzięli jedno imię za drugie”. O Melanchtonie pisał: „nazywa papistów osłami ponieważ nauczają, opierając się na świadectwie św. Hieronima (…) Pokazuje to że Filip nie był oczywiście osłem, lecz był z pewnością bardzo głupi” (De Ecclesia Triumphante).

6 lipca roku 1572, w Oktawę święta Błogosławionych Apostołów Piotra i Pawła o. Bellarmin złożył czwarty uroczysty ślub zakonny. Tymczasem, w Niderlandach wybuchła kolejna, finansowana przez żydów i wspierane przez muzułmańską Turcję oraz kraje protestanckie, ze wsparciem zbrojnym francuskich kalwinów – hugenotów, fala buntu przeciwko władzy Filipa II Habsburga. Turcja wspierała hugenotów francuskich, ci z kolei pod wodzą admirała Coligny’ego uzyskali wpływ na króla Karola IX i przychylność Katarzyny Medycejskiej. Owocem tego był plan małżeństwa jej córki Małgorzaty z protestantem – Henrykiem Nawarry. Coligny parł do wojny z Hiszpanią i posłał do Niderlandów na początku roku 5-tysięczny oddział pod wodzą Genlisa. Katolickich księży mordowano, kościoły profanowano i niszczono relikwie oraz święte obrazy. Z drugiej strony do walki znów gotowali się Wilhelm Orański i Ludwik z Nassau, organizujący protestantów niemieckich.  Zagrożone było również Louvain. Jak sam pisze w Autobiografii: „kiedy książę Orański ruszył z wielką armią przeciw Louvain, prawie wszyscy zakonnicy wyjechali albowiem miasto nie mogło być łatwo obronione zaś heretycy kalwińscy, którzy zapełniali szeregi armii księcia szczególne okrucieństwo wykazywali wobec zakonników. Ponieważ nieprzyjaciel był bliżej niż się spodziewano Rektor Kolegium prosił każdego by zmienił szaty i obciął włosy aby nie była widoczna duchowna korona oraz podzielił między obecnych w kolegium niewielką sumę pieniędzy, rozsyłając ich dwójkami by ocalić od grożącego niebezpieczeństwa na ile się dało.” I tak Bellarmin z towarzyszem przez Artois dotarł do Douay, gdzie, jak sam zanotował „miasto pustoszyła zaraza. Jednak Bóg ocalił ich od wszystkich niebezpieczeństw”.

W tym też czasie, jak wspominał potem Bellarmin w Autobiografii, w wędrówce pomógł mu, podwożąc na swym wozie „dobry katolik” również uciekający przed kalwińskimi heretykami Orańczyka. Jak oznajmił o. Bellarminowi: „miał w zwyczaju słuchać Mszę codziennie ale teraz słuchał dwóch Mszy dziennie, gdyż nienawidził heretyków”.

Tymczasem zmiana koniunktury we Francji wraz z tzw. Nocą Św. Bartłomieja (23/24 sierpnia 1572), podczas której Karol IX przeszedł nagle na stronę katolicką i dał rozkaz zabijania hugenotów, oskarżonych o spisek przeciw królowi oraz zabójstwem Coligny’ego zahamowała postępy protestantów w Niderlandach. Jak pisze Walsh: „rzeź przywódców hugenockich przyniosła więcej niż zamierzali jej niegodziwi sprawcy. Zmieniła, niemal w ciągu jednej nocy, cały militarny i polityczny układ sił w Europie. Zapobiegła zwycięstwu frakcji kalwińskiej we Francji. Ocaliła w krytycznym momencie interesy hiszpańskie w Niderlandach. Coligny wskazał Wilhelmowi Orańskiemu i jego bratu że główną słabość Hiszpanów w Niderlandach stanowi brak floty. W rezultacie Wilhelm zorganizował flotę kalwińskich piratów, nazwaną Wodnymi Żebrakami, która czyhała na hiszpańskie transporty. Miał czelność wysyłać listy i powołania admiralskie pod szyldem i imieniem króla Filipa II oraz oddał całą tę flotę pod komendę strasznego Wilhelma de la Marcka, jednego z najokrutniejszych łajdaków, którzy plądrowali kościoły i zarzynali kapłanów. Owi żebracy czy też Gueux, zajęli w owym roku Brill, tworząc podwaliny pod to co stało się później Republiką Holandii. Zdobyli Flushing, Walcheren i północną Holandię, zagarniając Leyden i inne miasta katolickie. Alba oblegał Mons. Jeden z jego synów zapobiegł odsieczy Genlisa wraz z 5 tysiącami francuskich hugenotów, rozbijając ich. Jednak Wilhelm Orański pod koniec lipca splądrował miasta na równinie Gueldrii, podczas gdy jego Walonowie pustoszyli domostwa w Ruremonde i wyrżnęli wszystkich zakonników klasztoru kartuzów. Alba zepchnął go do Weert i kontynuował ostrzał Mons, lecz kończyły mu się zapasy. Ocaliła go rzeź w Paryżu i kazał swojej artylerii oddać salwy na wiwat”. I tak, jak relacjonuje sam kard. Bellarmin w swojej Autobiografii: „pod koniec jesieni książę Alby, zebrawszy wielką armię, zmusił księcia Orańskiego do ucieczki i odzyskał utracone miasta w Hainaut i Brabancji a wówczas (…) wrócił do Louvain do kapłańskiego urzędu głoszenia i nauczania”.

W Louvain przebywał do roku 1576 kiedy znów złożyła go choroba i prowincjał zdecydował się napisać do Rzymu, do generała zakonu by wezwano go do Italii. I tak też się stało. 1 września 1576 roku wyruszył w drogę do domu przez Alpy, ponownie w cywilnym stroju, z rapierem i pistoletami jako pan Romulus. Podczas tej podróży dołączyła do jego grupki grupa protestantów, którzy ze zdziwieniem dowiedzieli się po przybyciu do Genui, że ich towarzysz jest kapłanem katolickim i to jezuitą. Tu przywitał go dawny znajomy o. Adorno i listy od generała polecające mu unikanie Mediolanu, gdzie Karol Boromeusz chętnie by go zatrzymał i odwiedzenie rodzinnego Montepulciano, gdzie słabował jego ojciec Wincenty, któremu zmarła niedawno małżonka Cyntia, matka Roberta a następnie udanie się do Rzymu.  Pobyt w Montepulciano stanowił okazję by głosić rekolekcje i konferencje. Co do stanu zdrowia, jak zanotował w Autobiografii, gdy tylko przekroczył Alpy, zjechał w dolinę Aosty „i zaczął oddychać powietrzem Italii było zdumiewające jaką zmianę w ciele poczuł. Jego siła zdało się że wróciła i poczuł się lepiej jeśli chodzi o wszystkie dolegliwości, na które cierpiał.”

W Rzymie, z polecenia papieża Grzegorza XIII, czekała na niego katedra teologii w Kolegium Rzymskim. 26 listopada 1576 wygłosił inauguracyjny wykład, który stał się potem po jego dalszym opracowaniu przedmową do pierwszego tomu jego sławnych Kontrowersji. Nakreślił w nim plan walki z „nieprzyjacielem rodzaju ludzkiego (…) ojcem zamętu”, który podejmuje w kolejnych stuleciach, począwszy od gnostyków i manichejczyków starożytności oraz pierwszych artykułów Credo, różne ataki na Kościół, w ostatnich stuleciach – na prawdy o komunii świętych i odpuszczeniu grzechów: od albigensów i waldensów przez husytów po ludrów, kalwinów i anabaptystów. Sława kolejnych wykładów o kontrowersjach rosła, tak iż w roku 1584 nawet król Polski Stefan Batory prosił o przysłanie o. Roberta by wygłosił swe nauki w Krakowie. Był jednak zbyt niezastąpiony w Rzymie by spełniono tę prośbę – za Grzegorza XIII zajmował się m.in. reformą kalendarza i Brewiarza, jak również bieżącymi kwestiami na styku religii i polityki takimi jak kwestia wolności Wiary Katolickiej na Sycylii oraz kwestia ekskomuniki Henryka Nawarry, późniejszego króla Francji Henryka Bourbona, jak również kwestia władzy cesarskiej w Niemczech, którą próbowali przejąć protestanci, najpierw tworząc podbudowę ideologiczną. W tej ostatniej kwestii o. Robert sporządził obszerną rozprawę, zajmując się przejściem godności cesarskiej z Greków na Franków a potem na Sasów, wreszcie elekcyjnością godności cesarskiej. W roku 1586 wydano pierwszy tom Kontrowersji, który uzyskał poparcie papieża Sykstusa V, cesarza Rudolfa II Habsburga oraz Republiki Weneckiej. Poruszane kwestie obejmowały Pismo Św. i Tradycję, Chrystusa jako Głowę Kościoła i Papieża jako głowę Kościoła na ziemi, kwestię Soborów i natury Kościoła oraz wymiary Kościoła walczącego, cierpiącego i triumfującego. Drugi tom obejmujący wykłady dotyczące Sakramentów Świętych ukazał się niecałe dwa lata później. W roku 1588 Towarzystwo Jezusowe znalazło się w podejrzeniu Sykstusa V i rzymskiej Inkwizycji po tym jak jeden z jego ojców zaczął przedstawiać jezuicki ślub posłuszeństwa jako skierowany przeciw papieżowi i uznający nieomylność generała zakonu. Papież zażądał nawet wyjaśnień od  generała o. Klaudiusza Acquavivy. Na ratunek ruszył o. Robert Bellarmin z traktatem o posłuszeństwie, w którym wskazywał m.in. że ulubione porównania o. Ignacego Loyoli o posłuszeństwie niczym trup lub niczym laska zostały zaczerpnięte z określeń św. Bazylego Wielkiego i św. Franciszka z Asyżu. W słynnym traktacie o Papieżu Rzymskim wskazywał natomiast, że posłuszeństwo wobec papieża obejmuje słuchanie jego rozstrzygnięć w sytuacjach wątpliwych nawet jeśli zakazuje czegoś co jest dobre a wyraźnie tego nie widać. Tymczasem Kontrowersje zyskały wielką popularność w Europie, m.in. dzięki starannemu przedstawieniu argumentów przeciwników i polemice z nimi. Nie podobało się to wszystkim i Bellarmine musiał odpowiadać na te zarzuty, pisząc: „gdybym nie przedstawił wszystkich argumentów jakie widzę po ich stronie, heretycy powiedzieliby , że na te które pominąłem nie ma odpowiedzi”.

Tymczasem nadszedł czas poważnej debaty. Jak już wcześniej zauważył Robert Bellarmin herezje ostatnich stuleci atakowały m.in. nauczanie o łasce Bożej. Po zniewolonej woli, sola gratia i grzesz śmiało – wierz mocniej Ludra, przyszła pora na kalwiński determinizm. W odpowiedzi wystąpił niejaki ks. Michał Baius z Louvain (zm. 1589), który w swoich wywodach pomieszał wymiar naturalny z nadprzyrodzonym, przypisując nie łasce lecz naturze ludzkiej przed upadkiem grzechu pierworodnego pierwotny stan niewinności człowieka i jego przymioty. W konsekwencji upadek dla Baiusa nie oznaczał utraty darów nadprzyrodzonych lecz trwałe zepsucie natury ludzkiej. Upadła natura u Baiusa przypominała zatem poglądy Ludra i papież św. Pius V potępił jego tezy. Jednocześnie, w reakcji na tezy Baiusa rozwinęła się jezuicka teologia łaski (wskazująca że człowiek jako posiadający wolną wolę nie musi przyjąć skutecznej łaski od Boga), która miała się wkrótce zetrzeć z podejściem dominikańskim. W polemice z baianizmem i kalwinizmem Bellarmin wsparł współbrata o. Leonarda Lessiusa SJ z Louvain, który pod koniec lat 80-tych XVI w., ścierał się z teologami z tejże uczelni, twierdzącymi że skuteczna łaska Boża ze swej natury zakłada zgodę ludzkiej woli. Sporządził również notatkę o całej kontrowersji dla prefekta Świętej Inkwizycji kardynała Madrucciego. Jak przedstawił w niej stan kwestii: „Fakultet Teologii [z Louvain] utrzymuje że Bóg, tak w naturalnych działaniach poprzez swą ogólną asystencję jak i w nadprzyrodzonych działaniach  poprzez swą szczególną asystencję, nie tylko współdziała z naszą wolną wolą ze wszystkich jej operacjach lecz również determinuje wolną wolę do podjęcia tego czy innego uczynku zanim wolna wola sama podejmie decyzję. Z drugiej strony wykładowca jezuita, twierdzi, że owszem, Bóg współdziała z wolą we wszystkich jej operacjach, tak iż żaden naturalny akt nie może zostać podjęty bez Jego ogólnej asystencji ani żadne nadprzyrodzony akt bez Jego szczególnej asystencji, jednak nie uznaje że wolna wola jest determinowana przez Boga prius natura.”

Następnie o. Bellarmin wskazuje, że dobrze by było by Stolica Apostolska, zbadawszy kwestię, zakazała nakładanie na owego profesora przez jego przeciwników cenzur gorszących katolików, zwłaszcza że „szereg autorów pośród Ojców i scholastyków naucza wyraźnie że nie ma pre-determinacji woli w jej wolnych aktach.” Bellarmin powołuje się dalej na św. Tomasza, św. Bonawenturę, Grzegorza z Rimini i Dunsa Szkota a z Ojców Kościoła na św. Jana Chryzostom, Św. Hieronima, Św. Grzegorza z Nyssy, św. Augustyna, Św. Hilarego, Św. Ambrożego i Św. Grzegorza z Nazjanzu. Jak widać Robert Bellarmin w obliczu ataku na wolną wolę ze strony luderan i kalwinów, dawał temu aspektowi pierwszeństwo przed obawami przeciwników o. Lessiusa o popadnięcie w semi-pelagianizm przez kwestionowanie skuteczności Bożej łaski. Jednakże to nie nazwisko o. Bellarmina ani jego współbrata z Louvain o. Laissiusa miało się zapisać jeśli chodzi o ten spór o działanie łaski w annałach historii lecz hiszpańskiego jezuity o. Ludwika de Moliny, wykładowcy na uniwersytecie w Eworze, który w roku 1588, ścierając się z dominikańskim teologiem o. Dominikiem Banezem, opublikował traktat Zgodność wolnej woli z łaską, Boża przedwiedza, opatrzność, predestynacja. To właśnie ten traktat wywołał burzę w całej Europie. Wedle tej doktryny Bóg wie jakie stanowisko zajmie wola człowieka w każdym stanie okoliczności i posiadając taką wiedzę decyduje o udzieleniu swej łaski według swego uznania. Łaska skuteczna jest łaską w sytuacji, w której wie że zostanie ona przyjęta przez wolę człowieka. O. Lessius przyjął dzieło Moliny oczywiście z wyraźną radością, nie omieszkując wspomnieć o nim o. Bellarminowi w liście z 12 lipca 1590 roku. Bellarmin przebywał wówczas niedaleko Louvain w Paryżu. Stanowisko własne Bellarmina można podsumować następująco – stanowisko Baneza uważał za godzące w prawdę o wolnej woli człowiek, ale w przeciwieństwie do Moliny wychodził  od woli Bożej tj. Bóg korzystając ze swej wszechwiedzy dopasowuje łaskę skuteczną do dyspozycji duszy, wiedząc że dusza się jej nie oprze. Jak zapisał w Autobiografii w komentarzu napisanym na polecenie Klemensa VII pokazał „że opinia dominikanów była równie niebezpieczna co Moliny”.

W roku 1589 na o. Bellarmina czekała niespodziana misja powierzona mu przez papieża Sykstusa V. Rok wcześniej Henryk III Walezy, były elekcyjny król Polski, przystąpił do krwawej rozprawy z Ligą Katolicką, zabijając w Blois, 23 i 24 grudnia 1588 księcia Henryka Gwizjusza i jego brata Ludwika – Kardynała Lotaryngii oraz wtrącając do więzienia kardynała Bourbona. Za zabójstwo kardynała i odmowę pokuty Sykstus V ekskomunikował Walezego. Dwa tygodnie po mordzie na Gwizjuszach zmarła Katarzyna Medycejska a niecały rok później, podczas próby oblężenia Paryża Walezjusz podążył za swymi ofiarami, zabity 1 sierpnia przez zakonnika Jakuba Clementa. Aby ratować Wiarę Katolicką we Francji, wobec powstałej sytuacji Papież w październiku 1589 wysłał tam legację kard. Kajetana, do której dołączono o. Roberta Bellarmina. Henryk Nawarry walczący o sukcesję we Francji postanowił powstrzymać poselstwo przed wsparciem Ligi Katolickiej, która chciała osadzić na tronie kardynała Bourbona. Mimo tego 9 listopada legacja dotarła bez przeszkód do Lyonu. Nie udało się natomiast dotrzeć do Paryża i utknięto w burgundzkim Dijonie. Tu, jak pisze Bellarmin w swojej Autobiografii, do legata dotarły wieści, że oddział liczący tysiąc koni czyha na poselstwo, gdyby zdecydowało się posunąć dalej. 1 stycznia 1590 podpalono stajnię gospody w Dijonie, gdzie przebywał legat, zabijając lub raniąc przebywające tam konie. Jednakże z pomocą poselstwu przybył młodszy brat Gwizjuszy książę Mayenne z wojskiem i 20 stycznia legacja dotarła do Paryża, uroczyście podążając do katedry Notre Dame. Istniało tymczasem ryzyko zorganizowania schizmatyckiego, wspierającego Henryka Nawarry, synodu w Tours, czemu próbował zapobiec papieski legat, rozsyłając apel do biskupów zredagowany przez Bellarmina. Wkrótce jednak, 12 marca Henryk pokonał księcia Mayenne pod Ivry i wraz z armią złożoną z francuskich, szkockich i niemieckich protestantów, ale i francuskich katolików obległ Paryż. 3 czerwca podczas uroczystej procesji prowadzonej przez biskupa Senlis doszło do nieszczęśliwego wypadku – jeden z muszkieterów wystrzelił w stronę powozu kardynała, w którym siedział również Bellarmin i zabił jałmużnika kardynała. W mieście panował głód. Jak zapisał Bellarmin w Autobiografii „spędzaliśmy nasz nieszczęsny czas, pozbawieni zaopatrzenia albowiem wywar ugotowany w garze z psiego mięsa był sprzedawany jako szczególnie cenny. Ambasador hiszpański dał nam w wielkim darze część swego konia, którego zabił by uzyskać pożywienie”.

Toczono tymczasem debaty czy negocjować z ekskomunikowanym Nawarczykiem, w których brał udział również Bellarmin. Ostatecznie, po zasięgnięciu opinii czy takie negocjacje spowodują zaciągnięcie ekskomuniki przez uczestniczących w nich, ustalono by wyruszyć do obozu oblegających i namawiać Bourbona do konwersji na katolicyzm. Na początku września Nawarczyk na wieść o zbliżaniu się odsieczy pod wodzą księcia Parmy odstąpił od miasta, później próbując jednak je zaskoczyć i wziąć szturmem. Nie udało się m.in. dzięki czujności czuwających na murach jezuitów. Następnego ranka Henryk Bourbon odstąpił od miasta. Robert Bellarmin podsumował ten okres oblężenia po latach, w liście z 1621 roku dość żartobliwie, wskazując że w okresie bezczynności podczas oblężenia próbował nauczyć się języka francuskiego jednak bez powodzenia, nie z winy tego języka zapewne lecz swego starzenia się, gdyż wcześniej, w Louvain bez problemu nauczył się hebrajskiego. Jak zapisał z kolei w swojej Autobiografii – w międzyczasie papież Sykstus zirytował się na niego a to z powodu tezy, że papież nie jest bezpośrednim suwerennym władcą całego świata. Groziło mu nawet umieszczenie na indeksie ksiąg zakazanych. Na początku września do Paryża dotarły wieści o śmierci papieża, co Bellarmin przewidział przed otwarciem listu. 24 września kardynał Kajetan, nie wypełniwszy swej misji, wyruszył w podróż na konklawe. Po drodze, w Meaux, o. Bellarmin poważnie zachorował na dyzenterię i mocno gorączkował. W dalszej drodze musiano go wieźć w lektyce. Mimo to przez Reims, Nancy, Lucernę i przełęcz św. Gotarda dotarli do Italii, gdzie okazało się że konklawe już się odbyło i wybrano Urbana VII.

XVI-wieczny kościół San Biagio w Montepulciano

Papież ten panował niecały miesiąc a jego następcą został Grzegorz XIV. Po powrocie do Bellarmina do Rzymu (11 listopada) aktualną kwestią była nowa redakcja Wulgaty, podjęta przez Sykstusa V lecz nie doprowadzona do końca i zawierająca dowolne zmiany. Kardynał Colonna, któremu nowy papież powierzył kontynuację pracy, chętnie zasięgał rady o. Bellarmina, który radził by nie porzucać dzieła, lecz poprawić to co trzeba i je dokończyć, jak sam komentuje w Autobiografii, „odpłacając Papieżowi Sykstusowi dobrem za zło” (tj. chęć posłania na indeks dzieł Bellarmina). Potem nastąpił krótki, dwumiesięczny pontyfikat Innocentego IX. Jednak dopiero kolejny papież, panujący od stycznia 1592 Klemens VIII – Hipolit Aldobrandini doprowadził dzieło do końca, stąd też jego imię nosi ta, Klementyńska, edycja Wulgaty. Napisanie prefacji powierzono o. Bellarminowi.

W roku 1592 o. Bellarmin został mianowany rektorem Kolegium Rzymskiego i aby dać dobry przykład, jak napisał w Autobiografii, część cennych mebli z kancelarii rektora kazał umieścić w zakrystii by przechowywać w nich szaty i naczynia liturgiczne. Na jesieni 1594 roku o. Bellarmin został wyznaczony przełożonym prowincji neapolitańskiej jezuitów. Do Neapolu przybył na początku grudnia tegoż roku. Funkcję prowincjała pełnił przez dwa lata, dwukrotnie dokonując w tym czasie wizytacji całej prowincji.

W roku 1596 wielki książę Toskanii Ferdynand I w związku z wakansem na siedzibie biskupiej w Montepulciano poprosił Klemensa VIII o obsadzenie tej godności przez o. Roberta Bellarmina. Na wieść o tym w liście z 4 września tego roku Bellarmin dziękował za dobrą wolę i zaufanie oraz prosił księcia o zaoszczędzenie mu tego zaszczytu, gdyż pragnie „spędzić ten krótki czas życia jaki mi pozostał wśród moich zakonnych braci”. Po powrocie do Rzymu o. Robert wybrał się jednak do Montepulciano a to z powodu choroby brata – Tomasza. W styczniu 1597 roku Klemens VIII wezwał o. Bellarmina do Rzymu aby służył mu radą w sprawach dyspens i innych rzeczy zaś kardynał Taurusio powierzył mu napisanie krótkiego wykładu doktryny chrześcijańskiej oraz jego dłuższej wersji. Został również wyznaczony jako doradca Świętego Oficjum oraz do spraw zgromadzenia jezuitów.

W roku 1598, mianowany przez Klemensa VIII do komisji badającej elektów na urząd biskupi, poznał stającego przez nią ks. Franciszka Salezego, z którym potem się zaprzyjaźnił. 13 kwietnia 1598 roku wyruszył w orszaku papieskim z 16 kardynałami, wśród nich Cezarym Baroniuszem – uczniem św. Filipa Nereusza i przyjacielem o. Roberta do Ferrary. Droga biegła przez sanktuarium w Loreto, Ankonę i Rawennę. W sierpniu udał się wraz z Baroniuszem do Padwy i Wenecji. Tymczasem w Ferrarze oczekiwano na przybycie księżniczki Małgorzaty Austriackiej, która miała zostać poślubiona per procura  przed papieżem nowemu władcy Hiszpanii Filipowi III. Do zaślubin doszło w listopadzie zaś w grudniu 1598 orszak Klemensa VIII wrócił do Rzymu. 21 stycznia 1599 generał zakonu o. Acquaviva mianował go rektorem penitencjarii. W tym samym roku ukazało się kolejne wydanie Kontrowersji, w którym znalazł się m.in. rozprawa dotycząca zarzutu że papież jest antychrystem. Dość interesującą kwestią jest przy tym obrona włoskich poetów przed próbą wykorzystania jej w protestanckiej propagandzie. Odnosząc się do kwestii iż tezę o papieżu jako antychryście popierali m.in. Pertrarka, Bocaccio i Dante, z właściwym sobie humorem o. Robert pisał: „co do świętości Petrarki i Boccaccio, z trudem powstrzymywałem śmiech, widząc jak się ją sugeruje. Przecież ich włoskie teksty (…) są niemal całkowicie na jeden temat żądzy, tak iż sam Petrarka, gdy dojrzał był nimi głęboko zawstydzony (…) Oto prorocy nowych dyspens Ludra i Kalwina”. Co do Dantego, o. Robert, rozważył jego zarzuty wobec kolejnych papieży, zauważając, że w stosunku do czterech z nich Mikołaja III, Bonifacego VIII, Klemensa V i Jana XXII istniały podstawy do negatywnej oceny ich pewnych zachowań (dwaj ostatni opuścili Rzym i zamieszkali w Awinionie), ale nie jeśli chodzi o wiarę i nauczanie. Co do Mikołaja III (umieszczonego przez Dantego w Piekle) napisał: „tak wielki był szacunek poety do najwyższych kluczy, że nawet w Piekle nie ośmiela się zwrócić do Papieża bez szacunku”. Nie cierpiał Bonifacego VIII, ale oddał mu sprawiedliwość, gdy został poniżony przez Francuzów i Sciarrę Colonnę w Anagni.

Jeśli chodzi o filozofię w jezuickich kolegiach o. Bellarmin był zwolennikiem przyjęcia dorobku św. Tomasza z Akwinu, poza niektórymi jego tezami (np. o poczęciu Maryi). Był natomiast przeciwnikiem zbyt pochopnego przejmowania świętych z greckiej Menologii do rzymskiego Martyrologium, pisząc na polecenie kardynała Lauro komentarz o reformie tego Martyrologium (przyjętego przez Grzegorza XIII w 1584 roku). Z Baroniuszem miał okazję współpracować m.in. w komisji ds. dalszej reformy Brewiarza, którą powołał Klemens VIII. Jego wkład obejmował prostowanie nieścisłości historycznych jakie zakradły się do brewiarzowych opisów. Między innymi wskazywał że teza o nauczaniu św. Jakuba Starszego w Hiszpanii opiera się jedynie na miejscowej tradycji, która nie ma potwierdzenia w innych źródłach, wobec czego dodano przy tym świętym w Brewiarzu dopisek że głosił wiarę w Hiszpanii „według tradycji Kościołów owej prowincji”, co wywołało z kolei protesty duchowieństwa w Hiszpanii. Kolejną sprawą, za którą zabrał się o. Robert było utożsamianie męczennika z Paryża św. Dionizego z Dionizym Areopagitą. Był również zwolennikiem usunięcia narracji o św. Katarzyny Aleksandryjskiej jako nie znajdującej wystarczającego potwierdzenia w historycznych źródłach.

W roku 1598 ukazały się dwa wspomniane już dzieła katechetyczne Bellarmina (zaaprobowane breve Klemensa VIII z 15 lipca 1598): Krótka Doktryna Chrześcijańska oraz Wyjaśnienie doktryny chrześcijańskiej napisane w formie Dialogu do użytku uczących jej dzieci i inny lud prosty. Znajdziemy w nim m.in. takie wyjaśnienie: „Gdy Bóg Ojciec jest przedstawiany jako starzec zaś Duch Święty jako gołębica, zaś Aniołowie jako skrzydlaci młodzieńcy, nie czyni się tak dlatego, że są w rzeczywistości tacy. (…) Są bezcielesnymi duchami. Jednak nadaje im się takie formy ponieważ to pod nimi czasem objawiali się ludziom. I tak Bóg Ojciec jest przedstawiany jako starzec albowiem jako starzec pojawił się w wizji prorokowi Danielowi (Dan 6), Duch Święty jest ukazywany jako gołębica ponieważ w takiej formie pojawił się przy Chrzcie Naszego Pana (J 1), zaś Aniołowie są przedstawiani jako młodzieńcy ponieważ przybrali taką postać wielokrotnie w Starym Testamencie (Rdz 18-19). Nadto powinieneś wiedzieć że obrazy i rzeźby często mają nam pokazać nie rzeczy takie jakie są same w sobie lecz ich cechy lub skutki jakie powodują. Dlatego Wiara jest przedstawiana jako niewiasta z kielichem w dłoni a Miłość jako niewiasta z dziećmi przy sobie, choć dobrze wiemy że Wiara i Miłość nie są niewiastami lecz cnotami. Stąd też nie jest niewłaściwe mówienie, że Bóg Ojciec jest przedstawiany jako starzec aby nauczyć nas że jest On „Starowiecznym” czy też Przedwiecznym, istniejącym przed założeniem świata, że Duch Święty jest przedstawiany jako gołębica aby zaznaczyć dary niewinności, czystości i świętości, które przynosi naszym duszom (…)” Już w roku 1603 ukazało się wydanie polskie Nauki chrześcijańskiej a w sumie przetłumaczono ją na ponad 60 różnych języków. W swojej diecezji stosował ją m.in. św. Franciszek Salezy.

Na konsystorzu 3 marca 1599 roku Klemens VIII ogłosił że zamierza mianować Bellarmina Kardynałem Świętego Kościoła Rzymskiego. Opory Bellarmina zostały przełamane poprzez ogłoszenie mu za pośrednictwem kardynała Piotra Aldobrandiniego, że nakazuje mu się, na mocy świętego posłuszeństwa, godność przyjąć. Jak zanotował w Autobiografii „gdy został wezwany by przyjął kapelusz, to jest czerwony biret, i chciał podjąć swoje wyjaśnienia Papież natychmiast przerwał i powiedział: na mocy świętego posłuszeństwa i pod karą grzechu śmiertelnego nakazuję byś przyjął godność kardynalską”. Jak zapisał potem Bellarmin (Autobiografia) jeśli chodzi o jedzenie (w Adwent i Wielki Post pościł aż do zachodu słońca), odzienie, modlitwę i Mszę, a także wyposażenie domu nominacja ta nic w jego życiu nie zmieniła, natomiast musiał powiększyć swoją świtę do 35 osób z uwagi na zwyczajowe funkcje, choć 8-10 w zupełności by wystarczało oraz musiał sprawić sobie trzy powozy, żeby pomieścić swoją świtę przy powierzanych mu publicznych misjach. Co do dochodu, jak wskazał „idzie on w większości na wyżywienie świty, płace i czynsz oraz odzienie dla sług. Daję także nieco moim ubogim krewnym aby ulżyć ich większym potrzebom. To co pozostaje idzie na jałmużnę i wsparcie dla kościołów, i nie odkłada się nawet grosza.”  Na wieść o godności dla znanego jezuity w Rzymie odbyły się procesje dziękczynne ze śpiewanym Te Deum.

Jako Kardynał Bellarmin przystąpił do starań o kanonizację założyciela Towarzystwa Jezusowego Ignacego Loyoli (co odnotowano w Autobiografii), która nastąpiła wszakże dopiero po jego śmierci. Popierał również beatyfikację Alojzego Gonzagi. Jak zapisał autor jego żywota o. Bartoli, Bellarmin pragnął dalszych reform w Kościele m.in. by Wikariusz Chrystusa zajmował się całkowicie sprawami wiary i ducha, by ograniczono liczbę kardynałów w kolegium i zabezpieczono ich niezależność finansową, tak by byli niezależni od zagranicznych subsydiów, a także by staranniej dobierano skład Kolegium podobnie jak osoby biskupów, kierując się zasługami i świętością, by kardynałowie faktycznie zajęli się opieką nad swymi kościołami tytularnymi, by zakazano symonii urzędów, wreszcie by całkowicie zakazano praktykowaną przez żydów lichwę. W postulatach De Reformatione zapisał m.in. że papież „powinien pozwolić na tytuł Ojciec Święty jedynie dlatego, że jego obowiązkiem jest takie życie by nań zasłużyć oraz powinien dawać innym przykład wstrzemięźliwości, skromnego życia, odrzucając przepych jako największe zło. Szerzenie Wiary powinno być jego główną troską i na to raczej niż na materialne budowle powinien wydawać pieniądze Kościoła”. Czy była to aluzja do wciąż nie ukończonej nowej bazyliki św. Piotra, która dała pretekst do luderskiej rewolucji – nigdy się nie dowiemy.

Jak wskazuje o. Brodrick w swej biografii – wobec przedłużającego się stanu wakansu w diecezji wileńskiej (od 1591) – poparł kandydaturę Benedykta Woyny na tamtejsze biskupstwo. Interweniował również w sprawie kanonika wrocławskiej kapituły katedralnej Bonawentury, który został wybrany na biskupa jednogłośnie (1596), lecz cesarz Rudolf Habsburg umyślił powierzyć tę godność niejakiemu Pawłowi Albertowi. Bonawentura musiał tymczasem opuścić Wrocław i popadł w nędzę. Bellarmin uzyskał dla niego stałą pensję (1601). Ks. Bonawentura zmarł w roku następnym, w morawskim Ołomuńcu. Mikołaj Krzysztof Radziwił, zwany Sierotką, konwertyta z kalwinizmu, pielgrzym do Rzymu i Ziemi Świętej posłał z kolei kard. Bellarminowi w roku 1601 wystawne futro. Jak odpisał mu Bellarmin nie przyjmował z zasady kosztownych prezentów od książąt, ale w tym wypadku zrobi wyjątek, gdyż dar przebył tak drugą drogę. „Błagam jednak najusilniej” – pisał dalej w liście z 26 września 1601 roku – „jeśli mnie miłujesz, byś już więcej nie wysyłał mi niczego w tym rodzaju, chyba że pragniesz bym rozstał się z tym by przekazać wartość ubogim, tak jak myślę uczynić z tym coś mi teraz posłał.”

Na powtarzające się próby ożywienia konfliktu w sprawie łaski z powtarzającymi się oskarżeniami molinistów (o. Molina zmarł w październiku roku 1600) o pelagianizm, kardynał Bellarmin występował do Klemensa VIII by zapobiegł skandalowi tych sporów i przywrócił zgodę między zgromadzeniami (jezuitów i dominikanów). W jednym z listów pojawił się wątek papieża Jana XXII i jego błędnego poglądu w sprawie wizji uszczęśliwiającej przed Sądem Ostatecznym. Jak pisał Bellarmin, według źródeł Jan XXII „miał w zwyczaju dawać kościelne beneficja tym, którzy przynosili mu takie świadectwa [tj. popierające jego błąd], rezultatem jego zapału było to że niewielu miało odwagę mówić swobodnie z nim o tej sprawie i w ten sposób zatrzasnął drzwi prawdy przed własnym obliczem. Jednakże, podczas 18 lat panowania nie spełnił swego pragnienia, albowiem Boża ochrona, która strzeże Stolicy Świętej nie pozwoliła mu na zdefiniowanie sprawy przeciwnej prawdzie”. Wasza Świątobliwość” – pisał dalej Bellarmin – „wie również o niebezpieczeństwie, w jakim Sykstus V, szczęśliwej pamięci, postawił siebie i Kościół swą decyzją o rewizji Biblii według swych prywatnych poglądów. Z pewnością nie wiem czy Kościół kiedykolwiek spotkał się z większym zagrożeniem”. Jako środki do rozwiązania sprawy Bellarmin wskazywał albo ostateczny zakaz debaty w tej kwestii albo zwołanie synodu bądź komisji teologów ze wszystkich katolickich uczelni, które pomogłyby wyjaśnić kontrowersję i podjąć decyzję papieżowi. W roku 1604 zmarł o. Banes, lecz spór nadal trwał.

W roku 1602 Klemens VIII postanowił powierzyć kardynałowi Bellarminowi wakującą archidiecezję Kapui w Królestwie Neapolu i w II Niedzielę po Wielkanocy (Dobrego Pasterza), 21 kwietnia udzielił osobiście mu sakry biskupiej, przekazując paliusz. Bellarmin nie zwlekał i już w następny piątek wyruszył do swej nowej siedziby, co, jak zanotował w swej autobiografii, zdumiało wielu Rzymian. W autobiografii wskazał że zajął się przede wszystkim odnową katedry i miejscowymi ubogimi a także corocznymi wizytacjami. Wśród wiernych jego diecezji niektórzy, jak wynika z współczesnych relacji, zarzucali mu zbytnią łagodność i brak karania wykroczeń. Jednakże jego świątobliwość życia, pobożność i kaznodziejska gorliwość spowodowały, że katedra podczas odprawianych przez niego Mszy zapełniała się a już 8 czerwca papież w osobnym breve pogratulował mu podjętych działań. Jako duszpasterz występował przeciwko rujnującemu rodziny hazardowi, uzyskując od władz świeckich zakaz działalności jego przybytków. Jeden z kanoników, którego przyłapano na chodzenie do salonów gier tłumaczył się że udaje się tam jedynie po to by uprosić jakiś skromny darek. Z właściwym mu poczuciem humoru Arcybiskup odparł by, gdy znów najdzie go pokusa by uczynić znów to samo, przyszedł do jego domu a on mu da taki sam prezent jakiego oczekiwał od hazardzistów. Innym razem, gdy okazało się że ubogi kamieniarz ukradł kawałek porfiru z katedry Arcybiskup, surowo go upomniawszy za kradzież, upomniał go ponownie że nie przyszedł do niego po pomoc i obdarował go miedzianymi monetami oraz przyznał jego rodzinie stałą subwencję. Kierując się wcześniej nakreślonymi zasadami starannie dobierał Kardynał kandydatów na kościelne beneficja. Pomagał także uboższym kapłanom by mogli godnie sprawować swoją funkcję.

Kolejna sprawa pokazuje szacunek Kardynała do pobożnościowych zwyczajów, obcy dzisiejszym rewolucjonistom liturgicznym. Otóż zdecydował on się zamknąć kaplicę w murze zewnętrznym katedry gdzie odbywały się Msze dla uczestników sąsiedniego targu a to z uwagi na brak okazywania przez nich szacunku i hałas z zewnątrz. Po ostateczną decyzję zwrócił się do Rzymu, wskazując argumenty za i przeciw jako jeden z tych „za” podał: „na rzecz tolerowania tego zwyczaju przemawia sam fakt że jest to zwyczaj”. Bellarmin postanowił też zamurować boczne drzwi katedry wychodzące na plac targowy, przez które robili sobie skróty uczestnicy targu, umieszczając w zamkniętym w ten sposób portyku kaplicę Matki Bożej. Stan wiary niektórych jego owiec obrazowała scena z Wielkiego Czwartku kiedy jeden ze starców uczestniczących w mandatum poproszony by odmówił Credo stwierdził że nikt nigdy go czegoś takiego nie nauczył, co spowodowało że Arcybiskup zdwoił wysiłki na rzecz katechizacji swojej diecezji.

W liście z 7 marca 1603 roku do kardynała Antoniano pisał z właściwym sobie humorem o wielkopostnym kazaniu pewnego franciszkanina jakie usłyszał: „Mój kaznodzieja (…) tak wywyższył kapłanów, że uczynił ich większymi i wyższymi w godności niż Matka Boża, Chrystus i sam Bóg. Kapłan, powiedział, błogosławi konsekrowaną Hostię, w której jest Chrystus, lecz ten, którego godność jest mniejsza jest błogosławiony przez tego, którego godność jest większa, stąd też kapłan jest większy niż Chrystus. Ponownie, Bóg kreuje stworzenia ale kapłan kreuje samego Boga, zatem kapłan jest większy niż Bóg a jeśli jest większy niż Chrystus i Bóg, musi być znacznie większy niż Błogosławiona Dziewica! Bardzo obawiałem się że muszę powstrzymać jego nauczanie po tym wystąpieniu, lecz kiedy ukazałem mu w mojej izbie jak niesłychane nonsensy opowiadał, podniósł mnie na duchy swą pokorą i posłuszeństwem (…) Zatem powiedziałem mu że następnego dnia musi wyjść na ambonę i ogłosić że tezy jakie wygłosił w tym kazaniu były błędami jego języka z powodu retorycznej przesady. Uczynił tak bardzo sumiennie i skorzystałem z okazji by udzielić mu dobrego braterskiego upomnienia, przypominając mu regułę św. Franciszka o prostocie w głoszeniu. Następnie aby osłodzić to lekarstwo posłałem mu jako prezent trochę pstrągów”. (cyt. za: o. Brodrick, op. cit.)

5 marca Roku Pańskiego 1605 zmarł papież Aldobrandini i Kardynał Bellarmin wyruszył na konklawe. Był na nim jednym z papabile, ale jak wspominał potem Piotr Guidotti, gdy próbował go przekonać by porozmawiał z kard. Aldobrandinim, odpowiedział: „widzę o co ci chodzi. Chcesz bym został wybrany na urząd papieski. Powiem ci zatem, że gdyby wymagano ode mnie jedynie tego by zostać papieżem bym wyszedł z tego pokoju, nie wstałbym nawet z mego krzesła”. W swojej Autobiografii, w której użył podobnej figury – ze źdźbłem słomy, zapisał swoją ówczesną intencję: a Papatu, libera me Domine (od Papiestwa ocal mnie Panie). Urząd papieski uważał za „niebezpieczną pracę czy też pracowite niebezpieczeństwo”. Jednocześnie, na dworach europejskich obawiano się wyboru członka Towarzystwa Jezusowego. Na konklawe, 1 kwietnia został wybrany kardynał Aleksander Medyceusz, który wybrał imię Leon XI, panował jednak zaledwie kilka tygodni i zmarł 27 kwietnia. Nastąpił po nim wybrany 16 maja kardynał Borghese, który przyjął imię Pawła V.

Nowy papież chciał zatrzymać kard. Bellarmina w Rzymie, jednak ten wskazywał że jego miejsce jest w jego diecezji i jeśli ma już pozostać przy papieżu prosi o wyznaczenie następcy. Po konsultacji z Bellarminem wyznaczono ks. biskupa Antoniego Gaetano, jak zapisał Bellarmin, „człowiek wystarczającej uczoności, cnotliwego życia i spokojnej dyspozycji”. Niestety ów często wysyłany był w misje dyplomatyczne jako nuncjusz, co wypomniał mu Bellarmin w liście z 10 kwietnia 1618, pisząc: „Wybaczmy jeśli okażę ci mój ból jaki czuję, widząc Kościół tak mi drogi oddzielony przez tyle lat od swego Pasterza. Nigdy go nie oglądając, nie jest w stanie iść za jego przewodem, nigdy go nie słysząc, nie może być posłuszny jego głosowi. (…) Gdy byłeś nuncjuszem w Czechach przy cesarzu często błagałem Papieża by cię przywołał i przywrócił twej Oblubienicy, i przypomniałem mu że małżonek oddzielony od żony nie jest w stanie mieć już więcej dzieci ani należycie wychować te, które Bóg już mu dał”. Gdy Paweł V zaproponował Bellarminowi by zachował dochody z arcybiskupstwa Kapui, ten odparł że byłoby to dziwne, gdyby oddalił żonę a zachował jej wiano. Jednak Paweł V nie ustąpił i nakazał nowemu arcybiskupowi by wypłacał Bellarminowi z dochodów diecezji roczną pensję w wysokości 2 tysięcy skudów. W odpowiedzi Bellarmin poprosił by przynajmniej częściowo ograniczono tę dobroczynność.

W tym czasie narastał konflikt z Republiką Wenecką, która wprowadziła pewne prawodawstwa uderzające w katolickie zgromadzenia żeńskie a w wynikłym potem starciu z papieżem sięgnęła po narzędzie koncepcji koncyliaryzmu. Na konsystorzu w kwietniu 1606 roku Paweł V postanowił ekskomunikować dożę i Senat Wenecji a całą republikę obłożyć interdyktem. Doża ogłosił że uznaje bullę papieską za nieważną, kapłanom, którzy postanowili okazać posłuszeństwo papieskiemu interdyktowi groziło wygnanie. Odpowiedź na argumenty weneckie powierzono kard. Bellarminowi, który podkreślał właściwe katolickie pojęcie władzy pochodzącej od Boga tj. że od Boga pochodzi obowiązek posłuszeństwa legalnej władzy, natomiast nie że Bóg przypisuje określonym władcom  ich poddanych, gdyż „władza książąt może zostać uzyskana w dowolny z czterech sposobów, przez wybór, dziedziczenie, darowiznę, bądź podbój w wojnie sprawiedliwej, które to tytuły są z pewnością nie boskie lecz ludzkie. W konsekwencji, jeśli przez jeden z nich dany człowiek uzyskuje władzę nad tym czy innym ludem, taka władza nie pochodzi bezpośrednio od Boga (…) Jeśli ktoś zapyta króla arcychrześcijańskiego jakim prawem dzierży tron Francji, nie odpowie że Bożym prawem, lecz przez sukcesję dziedziczną (…) Czasami również państwa monarchiczne przekształcają się w wolne republiki zaś wolne republiki w monarchie, wszystko to jest możliwe jedynie dlatego że władza w tych wypadkach nie pochodzi bezpośrednio od Boga lecz od człowieka”. Jednocześnie „duchowni są zobowiązani do przestrzegania wszystkich praw cywilnych, które nie są przeciwne prawom Kościoła i są konieczne w tych stosunkach ze świeckimi”, jednakże jurysdykcja nad nimi należy do władzy kościelnej. W kolejnej polemice pisze, że Wenecjanie idą w ślady współczesnych heretyków posługując się ogólnikowymi zarzutami dotyczącymi nadużyć jakich rzekomo dopuszcza się Kościół, chcąc ograniczyć działalność Kościoła wyłącznie do wnętrza kościołów jak w „prowincjach i królestwach, które oddzieliły się od Kościoła albowiem duchowieństwu pozostawiono w ich jedynie wolność głoszenia kazań. Władcy świeccy stali się patronami utrzymania kościoła i ostatecznymi sędziami wszystkich kwestii dotyczących religii, stan spraw nieznany w minionych stuleciach.” Przechodzi następnie Bellarmin do błędnego rozumienia słów Chrystusa: Królestwo moje nie jest z tego świata, które dotyczą źródła Jego władzy, nie przecząc że jest On jednocześnie Królem królów i Panem panów. Równocześnie „pragnieniem papieża jest jedynie strzeżenie władzy powierzonej mu przez Boga do rządu Kościołem i prowadzenia jego synów, do których należą wszyscy władcy chrześcijańscy, do niebiańskiej ojczyzny. Jeśli zatem odchodzą od drogi zbawienia, nadużywając swej władzy bądź uzurpując sobie władzę, która do nich nie należy, jest jego prawem i wolą, na mocy jego urzędu Apostolskiego, napominanie ich w kwestii ich obowiązku i karanie jeśli nie okażą posłuszeństwa.” (Risposta all’ oppositioni di Fra Paolo). Na uwagi, że interdykt będzie szkodził duszom zauważał: „Powiadacie że pobożność osłabnie jeśli księża nie będą odprawiać Mszy i sprawować Sakramentów, lecz zastanawiam się jaki rodzaj pobożności umacniają Msze odprawiane na przekór cenzurom Kościoła (…) Któż nie wie, że wiele osób w Wenecji, którzy wcześniej bardzo rzadko przychodzili na Mszę teraz chodzą regularnie każdego ranka i że wiele osób, które prawie nie przyjmowały Komunii Świętej przed interdyktem teraz są bardzo często oglądane przy balaskach. Jak można inaczej wyjaśnić ten niespodziewany wybuch pobożności jak nie bezbożną chęcią postawienia się Stolicy Świętej?”  W roku 1607, dzięki mediacji francuskiej, doszło do pojednania Wenecji z papieżem Pawłem i Kościołem.

W tym samym roku 1607 Paweł V postanowił wymusić na uczestnikach sporu o łaskę skuteczną zawieszenie broni zakazując im określać tezy przeciwników jako zuchwałe lub heretyckie. W tym samym okresie trwały polemiki Bellarmina z protestantami Jakuba Stuarta, który po początkowych pozorowanych gestach w stronę Rzymu, podjął na nowo prześladowania katolików w Anglii, a nawet z samym monarchą, który ogłosił rozprawę Basilikon Doron dotyczącą władzy królewskiej. Bellarmine odpowiedział Apologią i traktatem o Władzy Papieża. W jednym z pism, w odpowiedzi na uwagi o swym niskim pochodzeniu pisał: „Moi rodzice, to prawda, byli ludźmi niewielkiego znaczenia w oczach świata, lecz byli uczciwi i prawi. (…) Jednak nawet, gdyby moi krewni byli artystami lub wieśniakami, jeśli byliby pobożnymi katolikami, powinienem być z nich dumny, pamiętając że z dwóch Książąt Apostołów jeden był rybakiem a drugi wyrabiał namioty. Dawid – król i prorok został powołany do trony od swych trzód a najpierwszy przykład ze wszystkich, Chrystus Pan nasz został wzięty i pragnął być brany za cieślę i syna cieśli, aby mógł nas nauczać by darzyć świat niewielkim szacunkiem.” Następnie przechodził do obrony katolickich dogmatów podważanych przez Jakuba. Na szyderstwa króla o wyglądzie Czyśćca odpisał: „to jak wygląda Czyściec ma niewielkie znaczenie dla ludzi, którzy weń nie wierzą. Jest jasne, że ich ciekawość powinna dotyczyć piekła albowiem to jeno miejsce dla nich pozostaje”. O angielskich męczennikach pisał: „oceniając czy ktoś jest męczennikiem nie ma znaczenia czy został zabity dlatego że wyznawał Wiarę Katolicką, czy też dlatego że złamał prawo, które nakazywało mu jej się wyrzec. To stara pogańska sztuczka cezara – ustanowić prawo przeciw religii a następnie mordować ludzi, nie nietolerancyjnie z powodu religii oczywiście, lecz w ramach mądrej racji stanu, bo wykroczyli przeciw majestatowi konstytucji”. Na rojenia „ekumeniczne” Jakuba o zjednoczeniu protestantów odpisywał: „jak można zakończyć dysputę jeśli dyskutanci nie mają innego mediatora jak Pismo, które każdy z nich może interpretować jak chce? Gdybyśmy w sądach świeckich mieli tylko prawo, zaś sędziowie i prawnicy zostaliby surowo zakazani, jakąż mielibyśmy nadzieję doczekania końca procesu?” Polemiki ciągnęły się latami a Jakuba wspomagali w nich protestanccy teologowie. Z kolei po stronie Bellarmina wystąpili teologowie katoliccy, w tym opisany wyżej o. Leonard Lessius z Louvain w swoim traktacie wykazując że król Jakub odpowiada kryteriom uznania za Antychrysta, które sam zaproponował. W Hiszpanii pióro chwycił uczony jezuita o. Franciszek Suarez, publikując w roku 1613 Obronę Wiary Katolickiej i Apostolskiej przeciw Błędom Sekty Anglikańskiej… Kopię traktatu Suarez posłał Bellarminowi pisząc że z przyjemnością czyni mu prezent z książki „o naszych anglikańskich przyjaciołach”. Jakub w odpowiedzi rozkazał publicznie spalić traktat Suareza.

O. Bellarmin zajmował się oczywiście cały czas również sprawami bliższymi niż polemika ze schizmatyckim królem. W marcu 1606 roku Paweł V powierzył mu godność Kardynała Protektora zgromadzenia celestynów. W późniejszym okresie doradzał m.in. Baroniuszowi piszącemu Annały z dziejów Kościoła, zachęcając go np. by szczerze wypowiedział się na temat tzw. Darowizny Konstantyna, o której teza, wg Bellarmina, była pozbawiona podstaw faktycznych. Podobnie wspierał o. Cotona, spowiednika Henryka IV w jego pracy nad Instytucją Katolicką, dziełem, które miało na celu próbę nawrócenia hugenotów, broniąc go przed cenzorami w Rzymie. W roku 1607 biskup Montepulciano, Robert Ubaldini poprosił kard. Bellarmina by na czas jego misji jako nuncjusz na dworze Henryka IV francuskiego zarządzał jego diecezją. Kardynał energicznie przystąpił do pracy, m.in. posyłając każdemu z proboszczów diecezji egzemplarz małej Doktryny Chrześcijańskiej oraz nakazując by organizowali niedzielne katechezy w parafiach. Napotkał jednak silny opór niechętnego reformom duchowieństwa. Pomógł natomiast rozwiązać konflikt między miejską republiką Lukki w Toskanii a jej Biskupem Guidiccionim (1619).

Jednym z elementów życiorysu kardynała był udział w sprawie Galileusza. Kardynał, sam interesujący się astronomią, zauważał że nowy paradygmat zmierza do uznania, że „słońce jest centrum wszechświata”, jak pisał w liście z 12 kwietnia 1615 roku. Galileusz posiadał wówczas w Rzymie wiele życzliwych osób, m.in. kardynała Barberiniego – późniejszego papieża Urbana VIII, tak iż gdy jeden z jego listów przedłożono Św. Oficjum uznano że zawarte w nim tezy mogą być interpretowane w sposób ortodoksyjny. Jednakże w roku 1615 Galileusz zabrał się do pisania listu do księżnej lotaryńskiej Krystyny, w którym zapragnął przedstawić swoje teorie na temat Pisma Świętego m.in. fragmentu Księgi Jozuego dotyczącego zatrzymania biegu słońca podczas jednej z bitew. W grudniu 1615 roku Galileusz postanowił przybyć do Rzymu by głosić tam heliocentryzm, uderzający nie tylko w model Ptolemeusza, ale i filozoficzny system arystotelejski. W rezultacie Święte Oficjum postanowiło rozważyć w lutym 1616 roku propozycję Galileusza że słońce stanowi centrum świata i że się w ogóle nie porusza, uznając ją w raporcie z 24 lutego za „nieroztropną i absurdalną na gruncie filozofii oraz formalnie heretycką”. Z kolei propozycję że ziemia nie jest centrum świata uznano za „co najmniej błędną” teologicznie. Następnie Paweł V nakazał kard. Bellarminowi by porozmawiał z Galileuszem, zmierzając do tego by przestał głosić swą opinię pod rygorem zakazu jej rozpowszechniania i wszczęcia postępowania przed Świętym Oficjum. Jak wskazują dokumenty podczas rozmowy z Bellarminem 26 lutego Galileusz obiecał podporządkować się upomnieniu. 11 marca spotkał się z papieżem Pawłem V na trwającej prawie godzinę audiencji. Po wyjeździe z Rzymu Galileusz zaczął rozpowszechniać tezy o prześladowaniu go co skłoniło kardynała Bellarmina do wydania 26 maja 1616 roku następującego oświadczenia: „My, Robert Kardynał Bellarmine, usłyszawszy że pan Galileusz Galilei oszczerczo doniósł że złożył na nasze ręce uroczyste wyrzeczenie się a ponadto że został ukarany zbawienną pokutą, poproszeni o ujawnienie prawdy, oświadczamy że rzeczony pan Galileusz ani nie złożył na nasze ręce ani nikomu innemu w Rzymie o ile wiemy uroczystego wyrzeczenia się jakiejkolwiek swej opinii lub doktryny, ani nie zostało nałożona na niego żadna pokuta (…) Zakomunikowano mu deklarację Ojca Świętego ogłoszoną przez Św. Kongregację Indeksu, w której wskazuje się że doktryna przypisywana Kopernikowi że ziemia obraca się wokół słońca a słońce stanowi centrum wszechświata i nie porusza się ze wschodu na zachód jest przeciwna Pismom Świętym, zatem nie może być broniona ani utrzymywana”. Na tym skończył się udział R. Bellarmina w sprawie Galileusza. Jak przy tym należy wskazać, broniąc centralnego miejsca ziemi, kardynał nie pretendował bynajmniej do uznania, że jest ona największym obiektem we wszechświecie. Jak pisał w De Ascensione Mentis in Deum w porównaniu z okręgiem niebios jest ona punkcikiem zaledwie a “każda gwiazda na firmamencie (jak zgadzają się mądrzy ludzie) jest większa niż cała kula ziemska” także słońce “jest znacznie większe niż cała kula ziemska”.

W roku 1614, na prośbę swoich współbraci siedemdziesięcioletni ponad Kardynał rozpoczął pisanie swej Autobiografii, nie starając się w żaden sposób dodać raczej umniejszyć , tak iż była wykorzystywana przez promotora Wiary, zwanego potocznie „adwokatem diabła” w jego procesie beatyfikacyjnym, przyczyniając się do jego przedłużenia.

W liście do generała zakonu z roku 1617 wskazywał „lepiej nie sprawować w ogóle Mszy uroczystych niż sprawować je niezgodnie z rubrykami”. W lipcu 1620 przed wyprawą księcia Maksymiliana Bawarskiego do Czech przeciw tamtejszej rewolucji protestanckiej i uzurpatorowi – palatynowi reńskiemu Fryderykowi tak pisał do Bawarczyka (16 lipca): „choćby Bramy Piekielne szeroko się otwarły i Królestwa Czech oraz Węgier były dufne w zdolność swych połączonych sił do obalenia Jeruzalem, Świętego Miasta, nie jest trudnością dla Pana Zastępów by osłonił swe sługi przed wszelkim niebezpieczeństwem. Jedna rzecz jednakże jest konieczna przed wszystkimi innymi, to jest by żołnierze Chrystusowi mieli honor Boga i bezpieczeństwo Kościoła za swój jeden cel. Zanim staną na polu powinni obmyć swe grzechy przez Spowiedź i umocnić swe dusze Komunią Świętą”. Po zwycięstwie na Białej Górze (8 listopada 1620 roku) nad protestantami w liście z 14 tego miesiąca pisał do księcia: „Choć nigdy nie byłem żołnierzem bardzo często oglądałem wojnę z bliska i doświadczałem trudów tych, którzy walczą. Jako chłopiec we Włoszech, młodzieniec w Belgii i dorosły mężczyzna we Francji widziałem umierających zabitych z zimną krwią i sam doświadczyłem katuszy oblężenia i głodu. Nie będę mówił o wielu zbrodniach i niegodziwościach, które albo oglądałem własnymi oczami albo o których słyszałem od innych, popełnionych przez ludzi, którzy wkrótce potem zginęli w bitwie, trafiając do Piekła zanim zaczęli myśleć o przygotowaniu się na sąd. To właśnie tego rodzaju wydarzenia sprawiają że szanuję i oddaję honory tym pobożnym generałom i dowódcom, którzy uczą swych ludzi słowem i przykładem jak rozlewać krew nieprzyjaciela, nie obrażając Boga i którzy inspirują ich by złożyli swe życie za sprawę sprawiedliwości i religii.”

W roku 1620 ukazał się traktat kardynała Bellarmina O sztuce dobrego umierania. W lutym 1621 uczestniczył w konklawe po śmierci Pawła V, które wybrało Grzegorza XV. Zmarł 17 września roku następnego. Beatyfikację (1923), kanonizację (1930) i ogłoszenie doktorem Kościoła (1931) Robert Bellarmin zawdzięcza papieżowi Piusowi XI.

wybrana bibliografia:

R. Bellarmin: Disputationes de Controversiis Christianae Fidei adversus hujus temporis Haereticos

R. Bellarmin: Autobiography (wyd. w tłumaczeniu angielskim)

R. Bellarmin: Krótka doktryna chrześcijańska

L. von Pastor: History of the Popes

J. Brodrick SJ: Robert Bellarmine – Saint and Scholar

W. T. Walsh: Phillip II

Gianlorenzo Bernini – popiersie Kardynała Bellarmina (1621)

podobne tematy:

Robert Bellarmin: o papieżach szkodzących Kościołowi i heretyckich

Święty Robert Bellarmin o soborach

R. Bellarmin – Siedem słów Chrystusa na Krzyżu [fragmenty – 1]

Św. Robert Bellarmin o Antychryście

Św. Robert Bellarmin o Antychryście (2)

This entry was posted in Historia Kościoła, Święci and tagged , , , . Bookmark the permalink.

1 Response to Kardynał Bellarmin

  1. Pingback: Kardynał Bellarmin ekumenicznie... - Prywatne Katolickie Stowarzyszenie Wiernych Tradycji Łacińskiej im. Św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Leave a comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.